podjęłam decyzję o zakończeniu psychoterapii

16:17
11.12.2018

To decyzja moja i terapeuty. Poczułam, że nie mam potrzeby tam chodzić i już nic mi to nie daje. Wybrałam z tego, co najlepsze, wykorzystałam zasoby, wiele zrozumiałam, nauczyłam się prostych mechanizmów. Nie da się więcej. Cudów nie ma. Jestem wdzięczna za towarzystwo i wspieranie mnie w tej drodze.

Każdy kolejny dzień jest lepszy. Łatwiej znosić mi wszystko, co rzuca mi pod nogi matka, a ona się nie poddaje. Tak jakby miała do zrealizowania misję: zniszczyć mnie i sprawić, że znów nie będę miała po co żyć. Ale radzę sobie i z tym. Na pewno ogromne znaczenie ma to, że nie jestem sama. Mam wsparcie w mężczyźnie, którego znalazłam w ostatniej chwili. Żałuję tylko, że nie będziemy mieć swoich dzieci. Zawsze chciałam być matką, ale już trochę za późno.

Na początku stycznia postanowiliśmy wziąć ślub. Nie było to jakieś mocno romantyczne. Ot zwykła rozmowa dwóch dorosłych osób: racjonalizm, praktyczność. Cieszę się, ale żałuję, że tak późno. Cały czas mam poczucie tak ogromnej ilości straconego czasu, tylu lat… Przez matkę? Najłatwiej byłoby mi tak powiedzieć. Ale to wcale nie przez matkę. To przeze mnie, moje tchórzostwo i zbyt późne podjęcie inicjatywy. Przecież mogłam wcześniej. Dało się? Dobra, nie ma co mieć do siebie pretensji. Lepiej późno niż wcale…

Próbuje być szczęśliwa. Artur to cudowny człowiek i czuję się przy nim naprawdę kochana. Moje życie zaczyna wyglądać normalnie. Nie wiem, czy dam radę uporać się z tym, że nie będę mamą. A może nie jest dla mnie za późno?

Ślub ma być tylko formalnością, ale chciałabym chociaż kolację dla nas, syna Artura i świadków. Nikogo więcej nie będzie… Nie podpisujemy żadnej intercyzy, niczego takiego. Artur od razu zaznaczył, że dla niego normalna rodzina oznacza wspólność we wszystkim i wspólną zależność. Mamy do tego podobne podejście. Nie sądziłam, że będziemy w tylu sprawach aż tak jednomyślni.

 

Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz