Praca nad sobą
Musze popracować nad złością i nauczyć się radzenia sobie z emocjami. I przepracować dzieciństwo. Nie ma czego przepracowywać moim zdaniem, więc z tym się nie zgadzam. Muszę się „naprawić”. Po prostu nie ma innej opcji. Nie dam rady na 2 spotkania w tygodniu. Finansowo tego nie udźwignę. Musi wystarczyć jedna sesja w tg + praca z tym dziennikiem. Dawno nie miałam w sobie takiej nadziei.
Teraz siedzę w pracy i myślę o tym, co zrobię, jak wrócę do domu. Obiad, relaks z kotem na kolanach i kawa z czekoladą.
Marcin widzi różnicę w moim nastawieniu. Ja też ją widzę, ale nic poza tym. Jest między nami lepiej. Trzymam ręce z dala od twarzy. Wyglądam lepiej, chociaż na twarzy widać przebarwienia i małe blizny. Na piersiach i ramionach też. Ale nie wyglądam jak potwór. Zaczęłam się ładnie ubierać. Zawsze jak jestem podrapana wkładam na siebie byle co. Dodatkowo podkreśla to mój stan. A teraz wyglądam ładnie, modnie i trochę zadziornie. Założyłam takie duże kolorowe kolczyki i kilkanaście kolorowych bransoletek. „Oszczędzałam” je na taki humor 🙂
Wielki progres. Gratuluję!