Przebaczenie
Mialem kiedys kumpla. Dogadywalismy sie, mieszkalismy blisko siebie, najpierw razem studiowalismy, potem zalozylismy wspolna firme. On mial swoja Panne ja mialem swoja. Spotykalismy czesto razem i bylismy zgrana paczka. Moja dziewczyna lubila T, chociaz czasem widzialem ze dzialal jej na nerwy. Widzialam jak potrafil wyprowadzic ja z rownowagi walac jakims bezczelnyn tekstem. Przewaznie po alkoholu. Caly T. Bezczelny, inteligentny, zbyt pewny siebie lovelas. Ja przeciwienstwo, ale dogadywalismy sie swietnie. Firma sie rozwijala, nie mielismy zadnych konfliktow, kase dzielilismy po polowie. Potem moja K nie miala pracy. Normalne bylo ze wciselismy ja na stanowisko „asystentki”. Firma rosla, stanowisko K bylo coraz bardziej uzasadnione. Pozyskiwalismy klientow w innych miastach, wiec raz ja raz T wyjezdzalismy to do wawy to do trojmiasta, tam mielismy najwieksze branie. No i prwnego pieknego dnia typowa scena z dramatu. Wchodze do firmy, wracajac z trojmiasta, nie bylo zamkniete. Pierwsza mysl no niezle, bede szantazowal w zartach moja K ze jesli jeszcze raz da tak ciala i nie zamknie naszej kanciapy to ja zwolnie. Kiedy wszedlem moje zycie leglo w gruzach. T przytulal K i calowal ja w kark. Cofnalem sie od razu i pojechalem do domu. Chcialo mi sie plakac. Kochalem ich oboje i nie wiem czyja zdrada zabolala mocniej. Tlumaczyli ze to jednorazowe, przepraszali. T blagal zebym nie mowil nic jego O. Nie wiedzialem co robic. Nie chcialem ich stracic. Przebaczylem.