Przekorna pijaczka? Nie! Podążająca własną ścieżką kobieta z problemem!
Obudziłam się dziś o 5 rano i nie mogłam spać. Wzięłam się za malowanie. Na śniadanie wypiłam wodę z cytryną. Jutro dopiero coś zjem. Efekt oczyszczania organizmu jest taki, że czuję się słabo i jest mi niedobrze. Boli mnie głowa. Jeść mi się już nie chce nawet. Jutro zrobię zdrowe małe śniadanie i poćwiczę. Nie będę obiecywać sobie codziennej aktywności bo jestem pewna, że nic z tego nie wyjdzie. Miałam iść do sklepu po kilka nowych ubrań, ale nie mam siły. Jutro niehandlowa niedziela, wiec tez nie pójdę. Może w poniedziałek po pracy. Jak z trzeźwością? Mam chwilowy wstręt do picia. Choć nadal uważam, że całkowita abstynencja jest w moi przypadku niemożliwa. A co jeśli Ci wszyscy terapeuci się mylą? Jeśli jest grupa ludzi, która po prostu da radę wrócić z używaniem alkoholu do normalności, tzn nie odstawiać całkowicie, tylko pić czasami, przy okazjach, kontrolować się i nie udawać, że alkohol to zło i diabelski trunek. Mnie ta wersja nie przekonuje. To, że ja jestem idiotką i nie umiem korzystać to nie znaczy, że alkohol powinien być zakazany. Na razie będę trzeźwa, chcę wszystko widzieć i słyszeć takie jakim jest. Chcę w pełni kontrolować to co mówię i zrobię. Muszę o tym poczytać, bo nie lubię podążać owczym pędem za innymi, a te wszystkie spędy AA na których powtarza się ludziom pierdoły i przesycone są wdzięcznością bogu do mnie nie przemawiają i kojarzą mi się z nawiedzonymi kółkami różańcowymi. Niektórym pewnie to pomoże, ale ja jestem zbyt „zbuntowana” i przekorna, żeby przyjąć taka formę radzenia sobie z tym problemem.
Hej. Jest coś takiego, jak „redukcja szkód” w uzależnieniach. Jak sie nie mylę, jest możliwe ograniczenie picia. Teraz się odchodzi nawet od całkowitej abstynencji, bo przez to wielu ludzi wypadało z terapii. Mnie tez te ruchy katolickie i mówienie o Bogu na mityngach AA/NA wkurwiają. Nie jestem mu o nic wdzięczna. Mogę być sobie/ludziom, którzy mie wspierają, ale nie jakiejś pierdolonej sile wyższej. Ale to okazja, żeby wyjść do ludzi, motywacja, żeby się ubrać/wykąpać itp. Pisz dalej 🙂
Ja mam w boga raczej nie wierze. Dlatego wkurza mnie takie uzaleznianie powodzenia terapii od niego. Ale dobry argument to wyjscie do ludzi. Fakt. Jesli chodzi o calkowita abstynencje to nie lubie obiecywac sobie tego, czego nie jestem w stanie zrealizowac. Zakladanie, ze nie napije sie juz nigdy byloby dla mnie meczarnia…. a potem jeszcze nieunikniona porazka zwiazana z niedotrzymaniem slowa.
Mnie AA też działa na nerwy, ale to dobre miejsce jak czuję się bardzo zdołowana i nie mam dokąd pójść. Czasem mityng dodaje mi otuchy. No i zdarza się, że chodzą fajni i niegłupi faceci. Zresztą, zależy gdzie trafisz. Rzeczywiście, gadanie o Bogu to także nie moja bajka, ale też nie wszyscy w AA są wierzący. Są też teorie, że można pić w sposób kontrolowany, pewnie niektórym to wychodzi. U mnie to się nie sprawdza, bo ja zawsze chce się nawalić i do tego dążę; sączenie lampki wina czy małego piwa z sokiem mnie nie interesuje. Piję aż się upiję.… Czytaj więcej »
To ja mam troche inaczej. Czuje ze u mnie calkowita abstynemcja to jakas abstrakcja. Dlatego pewnie za jakis czas wroce do starej metody. Ja mam problem, gdy nastepuje jakis kryzys i cos we mnie peknie, dojde do jakiegos niekomfortowego dla siebie wniosku odnosnie swojego zycia.
Jeśli umiesz sobie powiedzieć, że wypijesz tyle i tyle i nie wymyka Ci się to spod kontroli to ok. Ja niestety jak już zacznę, często idę po jeszcze (nie zawsze, ale często). A na kacu zdarza mi się pić już od rana, bo dół na kacu jest nie do wytrzymania. Owszem, zdarzają się sytuacje, kiedy wypije dla towarzystwa w knajpie 1 piwo, ale jest duża szansa, że będę kontynuować w domu. Najbezpieczniej jest więc dla mnie nie pić wcale i zdaje sobie z tego sprawę. Co nie znaczy, że inni alkoholicy nie mogą pić kontrolowanie.
Dokladnie, a zakladanie, ze na wszystkich zadziala jeden rodzaj terapii jest moim zdaniem bledne. Trzymam mocno kciuki za Twoja abstynencje. Pozdrawiam