Przerwa
Potrzebowałam przerwy. Poniosłam porażkę. Mimo, iż moje życie zaczęło się układać, piję dalej. W zasadzie to dokąd pisałam tutaj regularnie, nawet o nieistotnych sprawach jakoś się trzymałam. A może zbieg okoliczności? Za duży jak dla mnie. To było coś stałego. Potem w moim życiu zaszła zmiana, ale bezspornie zewnętrzna, niezależna ode mnie. Odzyskałam córkę, ale przez olbrzymi fart, nie własny wysiłek. Nie mam już na co zganiać winy. To nie chodziło o moje niespełnienie w roli matki. Powodem nie była też nędzna praca i brak spełnienia jako artystka. Nudne małżeństwo? Też nie w tym sęk.
Mętlik w głowie i chaotyczne myśli. Wyszłam z wprawy. Pisałam tu sporo, czasem tylko dla siebie, bez znaków interpunkcyjnych. Czasem jedno słowo. Przeczytałam cześć dzisiaj i zrobiło mi się żal. Wypadłam z tego trybu, przestałam pisać, bo wstydziłam się pisać o porażce, tak jakbym chciała pokazać ludziom stad, że jestem kimś innym niż jestem. To był mój błąd i już go nie popełnię.
Ostatnio zauważyłam, że córka pisze pamiętnik. Pojawiła się u mnie obawa, że może kiedyś natknie się na tę stronę i przeczyta część tego, co jest jedyną prawdą. Może nawet bym chciała? Chcę tu wrócić, chcę wejść w ten sam rytm, przestać pić i udawać.
Wracam do swoich postanowień, potrzebuję planu, niewielkich ram, za które nie pozwolę wypłynąć mojej nadmiernej sympatii do alkoholu. Sympatii, która zostanie już ze mną do końca. Sympatia musi pozostać sympatią. Nie może przeistoczyć się w nic innego.
- Zawsze z górnej półki, żeby utrudnić sobie dostęp
- Po uprzednim zaplanowaniu czasu miejsca i ilości
- Maksymalnie 3x w tg.
Od jutra. Dziś już się napiłam. Sumienie gryzie, porażka boli…i wstyd mi najzwyczajniej w świecie.
Dodaj komentarz