Przyjechał z LEGO wspaniały tata
Dwa dni temu przyjechał Grzesiek. Byłam w szoku, kiedy go zobaczyłam. Poprosił o spotkanie z Adamem. Kiedy syn go zobaczył był tylko zawstydzony, jakby widział obcą osobę. Wiedział kim jest, ale nie chciał iść z nim na spacer, nie umiał rozmawiać. Dostał prezent – ogromne klocki Lego. Uwielbia Lego. Tym bardziej jestem zła, że Grzesiek wparował do naszego życia i udaje supertatusia. I to nawet nie z potrzeby serca, nie dlatego że brakowało mu syna. Okazało się, że jego dziewczyna kazała naprawić mu relację z dzieckiem. Że uświadomiła mu, że tak długo nie widział syna i że to jest niezdrowa sytuacja. Może chce, żeby poćwiczył bycie tatusiem na innym dziecku? Czy jest tak szlachetna i dobrotliwa, że odesłała swojego faceta do byłej i ich dzieciaka? Skończyło się jak zwykle kłótnią. Bo przecież Adam ma takie nastawienie do ojca przeze mnie! Bo to ja go zbuntowałam! Nasze pełne magii spotkanie skończyło się o 22. Nie poszłam spać od razu. Byłam załamana, przepełniała mnie złość na męża i nienawiść do tej jego dobrotliwej sierotki w ciąży. Po jasną cholerę on tu przyjechał?! Dla swojej dziewczyny? Dla syna? Dla tego nienarodzonego dziecka? Bo nie wierzę, że z tęsknoty i dla uspokojenia własnego sumienia. Plus taki, że obiecał płacić alimenty o czasie. Jedyne o czym marzyłam po jego wyjściu, to wziąć kąpiel i otworzyć butelkę czerwonego wina. Poprzestałam na kąpieli i poczułam się silniejsza, bo nie złamałam swoich zasad. I nie planuję ich więcej łamać.
Dodaj komentarz