Przyzwyczajam się
Nie odbieram telefonów, czytam za to pełne goryczy, żalu i agresji esmsy od matki (tylko do południa, bo potem pewnie nie jest w stanie nic napisać). Zastanawiam się, czy można pomóc człowiekowi, który sam nie chce pomóc sobie…i nie chce niczyjej pomocy. Ile jeszcze powinnam próbować? Czy gdybym przeznaczyła kolejne lata swojego życia na wyrwanie jej z nałogu i nie uzyskała żadnych efektów, to byłabym kiedykolwiek w stanie odejść bez wyrzutów sumienia? Kiedy miałabym powiedzieć sobie „DOŚĆ” bez uczucia, że zostawiam człowieka w potrzebie? Nie wrócę do tego domu, bo próbując ratować matkę pogrążam siebie.
Ostatnie zdanie jest trafione tylko wtedy jak pijesz ,wtedy pogrążasz Siebie … Jeżeli Jesteś zdrowa od nałogów musisz niestety w końcu oddzielić macice i w większości życia Poswiecic sie Sobie Swoim planom i marzeniom bo Nikt za Ciebie zycia nie przezyje , ale matkę nadal odwiedzać od czasu do czasu … Dasz radę wiem to bo wszyscy muszą , ale w jaki sposób to Już Ty SAma musisz się poprowadzić za rączkę to znaczy DOROSŁOŚĆ <3 Jestem z Tobą
Podziwiam i gratuluję decyzji 🙂