Psychiatra – pierwsza wizyta
Poszłam. Biłam się z tym 2 tygodnie. Stwierdziłam, że jak przez 2 tg uda mi się być ogarniętą, to psychiatra jest absolutnie niepotrzebny. Wytrzymałam 3 dni. Chodziłam tak spięta i zdenerwowana, że praktycznie nie docierało do mnie co dzieje się obok. Jak w amoku. Próbowałam mieć pełną kontrolę. Cały czas myślałam, że umieram i moje ciało woła o pomoc. Ignorowałam je. Aż pękłam. Nudności, wymioty, biegunka. Nie byłam w stanie nic robić. Siedziałam na zwolnieniu tydzień mając nadzieję, że się otrząsnę. Papieros za papierosem. Matka wyszła ze szpitala. Wrócił ten wstrętny zapach. Znów słyszałam jej zachrypnięty głos. Poszłam do psychiatry. Rozmowa była krótka i rzeczowa. Jakie mam objawy? Bezsenność w nocy, senność w dzień. Zaprzyjaźniłam się z kiblem na dobre. Problemy jelitowe cały czas utwierdzały mnie w przekonaniu, że to pewnie jakiś rak zjada mnie od środka. Myślałam, że psychiatra spyta o moje życie, uczucia o cokolwiek, co mogło wywołać ten stan. Nie spytała. Dała receptę i telefon do psychologa. Byłam rozczarowana i czułam się obnażona tak, jakbym zaufała niewłaściwej osobie.
Dodaj komentarz