Rybak, wilk morski i syrena.
Kiedy walczyłam ze swoją słabością i jednocześnie strachem o życie mojego przyjaciela, usłyszałam warkot silnika. W pewnej chwili zalało mnie kilka fal. Zostałam wciągnięta na pokład łodzi. Ktoś się nade mną pochylił, pytał czy wszystko w porządku. Dysząc wysapałam tylko – mój pies. Łódź powoli ruszyła. Świadomość wracała. Zobaczyłam mojego psa. Jeszcze utrzymywał się na powierzchni. Zawołałam. Podpłynął do łódki. Sterujący łodzią pomógł mi wciągnąć psa na pokład. Mojej radości nie było końca. Przemoczona do suchej nitki, z sinymi ustami i trzesącymi dłońmi, przyciskałam do siebie tak samo zmokłą kupę sierści. Nasz wybawca usiadł naprzeciw i drapiąc się po głowie stwierdził: „Niezły połów dzisiaj miałem, wilk morski i syrena.”
Dziękuję losowi, przeznaczeniu, Bogu, komukolwiek powinnam podziękować, za to, że postawił tego człowieka na naszej drodze. Uratował nam życie.
Najważniejsze, że dobrze się skończyło, syreno. 😉