Sama
Współlokatorka traktuje mnie dziwnie. Nie chce, żebym robiła nam kolacje, ogólnie mam wrażenie, że się mnie brzydzi przez moje ręce. Sama tez pewnie czułabym niechęć do osoby z takimi palcami. Mimo, że widzę jak patrzą na moje dłonie ludzie, to nie mobilizuje mnie to do tego, żeby przestać obgryzać paznokcie. To już jest tak zakorzenione w mojej głowie, że jestem pewna, że nie dam rady. Jak dorwę się do rąk, to gryzę głównie skórki, bo paznokci już nie mam. Mam zniekształcone potworne palce. Wstydzę się w pracy, na uczelni, w domu. Jak idę do lekarza z jakimś zakażeniem to też się wstydzę. Często kłamę i wymyślam różne rzeczy na temat przyczyny takiego stanu. Prawdę zna tylko moja matka. A jeśli jestem już przy niej. Podrzuciła mi ostatnio dzieciaki na noc. Było jak dawniej. Spaliśmy razem, były szczęśliwe. Pewnie matka miała jakąś imprezę i dzieci jej wadziły. Nieważne, bo w 3 byliśmy szczęśliwi.Chciałabym skończyć studia, dostać lepsza pracę i zabrać dzieci do siebie. Tak mi ich szkoda.
Doskwiera mi tez samotność. Czuję się jak wyrzutek. Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek zainteresuje się kimś takim jak ja. Z tymi rękami i moim nałogiem nerwicowym jestem obrzydliwa. Nie chcę taka być, ale na każdy stres i niepowodzenie (zazwyczaj związane z moją mamą) reaguję tak samo: do krwi i mięcha obgryzam pozostałości paznokci. Nigdy w życiu nie powiem o tym nikomu. Matka wiedziała i cały czas mi to wypominała sprawiając, że czułam się okropnie. Wcale nie mobilizowało mnie takie strofowanie do rozładowywania napięcia w inny sposób. Ten jest mi tak dobrze znany. I działa. czy ja mam szansę to zmienić? I Być normalną dziewczyną? Nie chcę być zawsze sama.