Schiza
Idę zaraz spać. Dzisiejszy dzień był jakiś chory. Byłem w sklepie i dostałem jakiegoś ataku. Byłem pewny, ze wszyscy patrzą na mnie i się śmieją. Miałem wrażenie (wtedy byłem przekonany, że to nie tylko wrażenie), że krytykują mój ubiór, pokazują sobie nawzajem palcami, drwią z moich za długich włosów i przekrwionych oczu. Byłem tego pewien. Próbowałem ignorować, ale się nie dało. Spociłem się jak świnia. Zacząłem biec do samochodu. Biegłem dysząc i próbowałem się opanować. Powtarzałem sobie w kółko, że to tylko moja schiza, ale na nic…
Przesiedziałem w samochodzie 2 godziny. Chciało mi się płakać, krzyczeć, biec przed siebie. Słuchałem radia z głową na kierownicy. Jak podniosłem głowę miałem przed oczami mroczki i na czole odciśnięte klucze od domu. Klucze ściskałem w ręce. Ogólnie to wszystko pamiętam jak przez mgłę, niezła jazda. To te leki?
Jak wracałem do domu minęła mnie sąsiadka. Coś powiedziała. Pewnie „hej” albo „cześć” a ja biegłem do domu i nic jej nie odpowiedziałem. Spokój odnalazłem pod prysznicem. Woda lała się na mnie kilkadziesiąt minut. Ja myślałem o każdej beznadziejnej części mojego ciała, o każdym szczególe zachowania no i o tym, ze nie odpowiedziałem jej „cześć”…ani nic. Wyszedłem na chama, prostaka i niezainteresowanego.
Idę spać nim znowu mnie to dopadnie.
Dodaj komentarz