Słaba

00:32
18.02.2020

Zawsze byłam słaba. Inponowały mi osoby, ktorymi chciałam być, ale nie miałam odwagi. Szara mysz. Koleżanka tej ładniejszej. Dziwna siostra tego przebojowego chłopaka.

Inponowały mi osoby, dzięki którym miałam wiekszą światłość robić to, czego sama bym się nie odważył. Wlamanie do wiejskiwgo warzywniaka było jednym z najgłupszych wyczynów. Potem poszłam na prawo. Poznałam najbardziej ekscentrycznego mężczyznę jakiego znałam. Nie imponowali mi koledzy z roku: nudziarze i liryczni narkomani. Piotra poznałam w pubie. Straciłam z nim dziewictwo. Grał na gitarze, miał niebanalny styl, długie włosy.  Moi rodzice go nie znosili. On był wolny jak ptak, a ja byłam gotowa skoczyć za nim w ogień. Był mądry, ekspresyjny, egocenteyczny i glośny. Miał szalone pomysły, które wcielał w życie… Nawet kiedy były skazane na niepowodzenie.

Kłótnie o nasz związek z rodzicami powodowały, że nienawidziłam ich każdą cząstką mojego ciała. Zdarzały się drobne incydenty, które zignorowałam. Przepraszał, traktował jak księżniczkę… i znow robił to samo. W naszych kontaktach seksualnych było coraz więcej agresji. Lubiłam to. Kusiło mnie nieznane i zabronione.

Pierwszy raz uderzył mnie, kiedy byłam w ciaży. Wcześniej tylko popychał lub wzywał. Kiedy odmówiłam seksu oralnego zlapał mnie za włosy, a potem otwartą dłonią uderzył w czoło. To było tak upokarzajace…

Potem była przerwa. Myślałam, że to wybryk. Jak bardzo byłam głupia…

Kolejny raz oberwałam za odmowę seksu butem. Córka miała 6 miesięcy. Przez 2 tg nie mogłam wychodzić z domu. Potem za nieodpowiednie słowa przy znajomych, za wydanie pieniędzy na sukienkę na chrzciny, znow za brak seksu. I były gwałty. Najpierw czułam wstręt i złość. Potem podniecenie. I tak było zawsze. Nie kopał mnie, to co robił nie zagrazało mojemu życiu. Bardziej chodzi o upokorzenie i kompletne ubezwłasnowolnienie. „Wiem, że tak lubisz” – powtarzał. Lubiłam. Jednak ekspansja na całe życie tej podległości wykańczała mnie coraz bardziej.

Właściwie to przelom nastapił, kiedy zachorowała moja matka. Zbliżyłam się do niej i zrozumiałam o co sie bała. Powiedziała kiedyś:  czy chciałabyś tego co masz dla swojej córki? Nie chciałam.

Pracę miałam dobrą. Zamieszkałam z ojcem. Mama zmarła, a ja jestem jej wdzieczna, za wszystko, co mi przekazala. Teraz mam podobny problem. Córka, ktora jest kropka w kropkę jak ja. Wiem wszystko. Mam gotowe rozwiazania, z których ona i tak nie skorzysta. Zakochała się w chłopaku, który jest odpowiednikiem jej ojca. Skrajnym egoizmem rani ją i przyciąga. To boli patrzeć na własne dziecko. Jest na pierwszym roku psychologii. On jest na 4 roku socjologii. Pęka mi serce, bo patrzę na nadchodzącą klęskę i nie umiem jej zapobiec. Wprowadza jak w euforię, żeby za chwilę poddopić w wyrzutach sumienia i upokorzeniu.

Moje drogie dziecko…

To takie trudne…

Ta niemoc…

Jak przepowiednia.

Czy mogę tylko czekać i patrzeć na to, co ten związek zrobi z moją małą córeczką?

Czemu musisz być tak podobna do mnie?!

 

 

Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz