Słowem małym o sobie
Chyba powinnam napisać coś o sobie.
Nigdy nie lubiłam tego pytania w szkole, na rozmowach kwalifikacyjnych. „Opowiedz coś o sobie”. To takie jakby… wymuszanie tego, by inni uznali mnie za kogoś ciekawego, wartego uwagi, zainteresowania. „Opowiedz coś o sobie”. Nigdy nie podawałam żadnych swoich cech za czasów szkolnych. Mówiłam tylko o swoich zainteresowaniach. Trochę inaczej, co ciekawe, wyglądało to na lekcjach angielskiego. W ćwiczeniówkach zawsze szukałam takich zadań po angielsku, w słowie pisanym (najlepiej nie czytanym na głos na forum klasy) bardziej mnie to kręciło. JUŻ WTEDY.
To nie jest tak, że ja nie mialam koleżanek. Tylko że było ich zaledwie kilka, a od reszty klasy byłam odcięta. Ciężko mi stwierdzić, czy to samo tak wyszło, czy trochę sama się odsunęłam, jakby już na wstępie oceniając siebie jako niewartą ich, jednocześnie jako schemat obronny postrzegając ich z jakimś rodzajem pogardy. Tzn. z tym systemem obronnym chodzi mi o to, że żeby nie czuć się źle z tego powodu, że sama się od nich odsuwam, mój mózg to wypiera i zastępuje negatywną myślą na ich temat.
Chyba nie chcę już więcej o tym pisać. Straciłam poczucie celu. Przedtem pisałam inne zwierzenie… niechcący mi się usunęło… A teraz już chyba przestało mi zależeć, tak o, nagle, ciach, żeby cokolwiek więcej pisać.
Może przyjdę jutro.
Dodaj komentarz