Sobota, 04.04.2020 Kompletna stagnacja, brak chęci na cokolwiek
Tak, stagnacja poziom milion. Bezczas, bezruch, bezcel, bezradność. Przez cały dzień, nie zrobiłem praktycznie nic. Miałem jakieś plany, ale nie miałem kompletnie na nic energii. Gdzieś tam się podnosiłem z kanapy, że może jednak coś, ale jak tylko wstawałem, czułem taki bezsił, że w zasadzie zaraz wracałem na miejsce. Miałem w sobie mniej więcej tyle energii, co mokry, ciężki koc. Pac, na kanapę. Dobrze, że zrobiłem sobie jedzenie i ogarnąłem się w łazience. Przynajmniej tyle dla siebie robię. Coś tam pogadałem z ludźmi na fejsie, ale nic interesującego w sumie. Czuję się kompletnie wypalony, pusty, martwy w środku. Cały dzień leci muzyka. Dzięki Ci SPOTIFAJU, że sam wybierasz dobrą muzykę po tym, jak skończy się płyta. Inaczej chyba jechał bym w kółko to samo.
Chyba muszę zaakceptować, że to jest teraz OK. Że nie mam sił, że nie mam energii. W sumie nawet mogę to zaakceptować. Jak by nie patrzeć, jest mi samego siebie żal, i gdybym mógł, to bym się objął, przytulił i głaskał. Jak tak patrzę wstecz, to co? Zostałem zdradzony i odrzucony przez dziewczynę, która naprawdę dużo dla mnie znaczyła, uświadomiłem sobie, że zostałem zostawiony samemu sobie w dzieciństwie i niosąc tę traumę przez całe życie na plecach nawet nie miałem świadomości co mnie tak przygniata. W zasadzie nie mam przyjaciół i dodatkowo siedzę w zamknięciu już któryś tydzień i jeszcze posiedzę.
Chyba do cholery mam prawo nie mieć energii, prawda? Nie mieć siły na walkę ze sobą, na zmiany.
Popołudniem czułem się zalękniony i napięty. wziąłem sobie 1,5 mg bromazepamu. Pomogło.
Dodaj komentarz