Stówki i ciotki-klotki

23:42
23.05.2021

Jestem zupełnie czysta od 17-go maja. Żadnego alkoholu, żadnych substancji. Abstynencja. Chciałabym, by tak już zostało, ale tak cholernie ciągnie do tego alkoholu. Dziś wyjątkowo mocno. To przez nastrój. Przez samotność. Czuję się dziś nieobecna, mam myśli o przeszłości, próbuję je na bieżąco wywalać z głowy. Próbuję nie czuć. W tym pomaga alkohol. Przynajmniej w wyobrażeniu. Wczoraj miałam ochotę na winko. Dziś myślałam o jakimś drinku, może likierze. Zamiast piwek – mówię sobie – kupię jakiś dobry sok; odmawiam sobie jedzenia chińskiego, kebaba, odmawiam sobie chipsów. Schudłam, bo jem tylko raz dziennie, małe cycki teraz są jeszcze mniejsze.

 

Faceci, którzy mnie interesują, mieszkają daleko. Dwóch na południu kraju, trzeci poza jego granicami. Żaden nie jest na tyle zainteresowany, by do mnie przyjechać. A ja mam się za nimi uganiać? Niby chętnie ruszyłabym się poza swoje miasto, ale nie chciałabym dać żadnemu z nich odczuć, że mi zależy bardziej. Już się na tym przejechałam. Nie chcę znowu wylądować w relacji, gdzie będę dawała z siebie więcej. Usunęłam Tindera. Nic mi nie dawał. Z nikim się nie spotkałam. W ogóle z nikim się nie spotykam. Boję się spotkań z facetami. Pragnę ich, a się ich boję. Boję się zostać odrzucona przez to jak wyglądam, jaka jestem. Czyżby był to efekt tego, jak zostałam potraktowana przez byłego?

 

W ogóle pochrzaniło się u mnie. Niby znalazłam pracę, ale jest to kiepska praca, umowy gówniane tygodniowe, stawka gówniana 17,50 brutto za zapieprz na produkcji. A ja nie czuję się na tyle pewna siebie i kompetentna do czegokolwiek, nie mam w sobie na tyle siły, by szukać czegoś czegokolwiek ambitniejszego. Straciłam 100zł – pożyczyłam komuś, od kogo pewnie już tej kwoty nie zobaczę z powrotem. Drugie 100 poszło jako zaliczka na tatuaż, do którego nie jestem przekonana, boję się, że mogę później żałować. Nie wiem, czy odzyskam tą kasę. I tak ona sobie ucieka. I moje życie ucieka. Moje mało warte życie.

 

A 19-latka pyta mnie, 25-latkę, co się dzieje i czy potrzebuję pomocy. Tak, kurwa, potrzebuję, ale czuję się jak dno, gdy młodsze ode mnie osoby sobie 100 razy lepiej ode mnie radzą, w życiu i w ogóle.

 

Samoocena na poziomie podłogi. Albo niżej. Jak mam odzyskiwać siebie, jeśli czuję się tak paskudnie na co dzień?

 

Nie lubię być u siebie w mieszkaniu. Jest to moje schronienie, owszem, ale jakąkolwiek energię zyskuję dopiero jak stąd wyjdę. Gdziekolwiek indziej.

 

Jestem niemal spłukana. Jutro idę na nockę do paskudnej roboty. Tzn nie jest ona zła, nie byłaby, gdybym mogła być na konkretnych stanowiskach, które mnie nie przerażają. Wszyscy pracownicy poza mną 35+. Nie odnajduję się tam. Są jak rodzinka. Widziałam te spojrzenia pierwszego dnia. Ciotki-klotki gapiły się na mnie spojrzeniem typu „czy młoda sobie daje radę”. Na stołówce słyszę, jak przeklinają. Nie lubię takiego towarzystwa. Nie lubię krzyczeć na hali do innych, przekrzykiwać hałas maszyn, by mnie usłyszeli. Nie lubię takiej pracy. Co ja tam robię?

 

Kasa się sama nie zarobi.

Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz