Teatr
Teatr. Robie przedstawienie od przeszło miesiąca. Kosztuje mnie to tak wiele…ale jestem pewna, że się opłaci. Musze wytrzymać jeszcze trochę. Długo nie pisałam. Ale to nie była jedyna potrzeba, jaką ignorowałam. Ignorowałam swoje potrzeby i robiłam wszystko wbrew sobie. Nie mam wyrzutów sumienia. Przez ostatni miesiąc gram pokorną, chodzę z nim do łóżka, a przemoc ignoruję. Widzę, że mój mąż lubi taką pokorę. Ja mam ochotę eksplodować. Czy jestem złym człowiekiem, bo potrafię tak perfidnie udawać, kłamać i manipulować? On niczego się nie domyśla. Chodzi dumny i szczęśliwy, ze może wreszcie przeszedł mi bunt i zmądrzałam. Lepiej dla mnie, niech myśli tak do ostatniej chwili, kiedy dostanie smsa, że się wyprowadziłam. Wiem, że w innym przypadku nie dałabym rady się stąd wyrwać. Wynajęłam 2 malutkie pokoje. Skromnie, ale wreszcie poczujemy obie swobodę i wolność. I będziemy szczęśliwe. Dzięki bogu mogę utrzymać się sama. Pozew złożony, wielki dzień planuję na wtorek. Wzięłam wolne, on będzie w pracy pewnie dłużej, córkę odbieram ze szkoły o 12. Pomoże mi koleżanka z mężem. Większość osobistych rzeczy przeniesiona. Mamy łóżko (na razie będę spać razem z córką), szafę i umeblowaną kuchnię. W łazience jest pralka. To nam wystarczy, potem zobaczymy. Jestem z siebie dumna, a jednocześnie tak podekscytowana. Ciesze się i czuję niepokój. Chciałabym już przestać odgrywać ten teatr. Jestem zmęczona. Kiedy ostatnim razem splunął mi w twarz i popchnął w na stół (a potem zwyzywał, bo miska z sałatka wylądowała przeze mnie na ziemi) zacisnęłam zęby i mimo, że tak strasznie chciałam się odwinąć, uderzyć go, odepchnąć…powiedziałam „przepraszam”. Zebrałam ta sałatkę i czułam w sobie ogromną siłę myśląc o tym, jak blisko jestem celu, ze za kilkanaście dni to ja będę górą. Porządkuję jeszcze dokumenty, zbieram wszystko, co potrzebne, ogarniam konta bankowe i inne sprawy, które będą na mojej głowie, a do których będę potrzebowała informacji, zaświadczeń. Mam masę nagrań, gdzie słychać co mój mąż do mnie mówi. Jedno, gdzie widać przemoc fizyczną. Musiałam zagrać nieuczciwie. Po prostu musiałam zawalczyć o siebie i córkę. Czy mogłam zrobić coś innego? tak, mogłam nie popełnić tego samego błędu drugi raz. A przecież na poczatku czułam jego zbyt wielką apodyktyczność…w środku wiedziałam, że tak się to skończy, ale tak bardzo chciałam normalnej rodziny, że wypierałam tę myśl i broniłam się przed nią na wszelkie możliwe sposoby. Żałuję najbardziej tego, że moja córka przez moje wybory musiała dorosnąć zbyt szybko…
Ciekawa jestem dalszego ciągu… napiszesz cos?
I co? Udało się tak, jak zaplanowałaś?
Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki!!! Jesteś silną kobietą i na pewno sobie poradzisz!
Brawo za odwagę i przygotowania do własnego życia, spokojniejszego dla siebie i dla córki. Popieram w 100% i życzę Ci powodzenia! Jestem z Tobą myślami. Pozdrawiam 🙂
Brawo! Ale się zdziwi! Czytalam Twoj wpis z wypiekami na twarzy, jesteś wspaniała.