Terapia pisaniem, psychologia, psychoterapia, psychiatra, psychogówno. Zaczynam!
Moj problem polega między innymi na slomianym zapale. Psychoterapia – hip hip huuuraaa! Ułożę swoje życie, będę normalna. Gówno prawda. Nawet pokusilam sie o ten cholerny coaching. Zapłaciłam słono komuś kto miał cudowne opinie, certyfikaty, ogłaszał się na lewo i prawo. Warsztaty, cudawianki, śmiech na sali. Co mi to dało? Lżejszy portfel, o tak! I ciagłe powtarzanie, że trzeba czasu. Tak, trzeba czasu, żeby dac tych wszystkim hienom nachapać się na wciskaniu kitu, na zdesperowanych ludziach. Może psychoterapia faktycznie cos mi na pewnym etapie dała. Ale coaching to dno totalne i został jedynie żal. Nieważne. To wszystko sprawia, że czuję sie głupia, oporna na wiedzę zmiany i w ogóle wszystko, wybrakowana i nic nie warta.
Muszę poradzić sobie jakoś sama? Mam cpać? Chlać? Uzależnić się od leków? Będę pisać. Zawsze pisałam, ale falowo. Niczego nie umiem robić regularnie. Ani jeść ani spać, ani pracować. Jestem uzależniona od bylejakości i awersji realizowania planów, od smutku i strachu. Chcialabym pisać i móc porozmawiać z kimś o wszystkim, co dzieje sie w mojej głowie od tamtego zdarzenia…o wszystkim, co ono za sobą pociagneło i w kogo mnie zmieniło. Może to będzie moje miejsce. A może nie. Może już za późno, by szukać w tym wieku?
Czasem złe myśli potrafią zmielić moje ciało i umysł. Czuję, że znow nadchodzi ten cykl. Chcę tym razem go przerwać. BARDZO.
Witaj w klubie 🙊