to nie jest codziennosc
Jestesmy razem 4 dni. Euforia sobie trwa. Boże jaki to jest nienatrualny stan. Ale nawet wiedzac o tym jestes taka szczesliwa. Szczesliwa, że mam przez kilka dni rodzinę. I nieszczesliwa, bo uzmyslawiam sobie jak wiele brakuje nam do takiej prawdziwej, przyzwyczajonej do siebie rodziny, ktora potrafi sie razem nudzic i nic nie robic. U nas kiedy przyjezdza Krzysiek jest szał. Prezenty, ogromne zakupy, atrakcje za atrakcją, restauracje… Ale tak nie żyje normalna rodzina. Jej funkcjonowanie nie polega na wydawaniu kasy na kazda zachciankę i ciaglym umilanu sobie kazdej godziny zycia.
Frustruje mnie myśl, że kiedy powoli stan podniecenia opada, Krzysiek wyjezdza i nie mamy ani jednego dnia na normalne zycie. Mamy jeszcze 3 dni razem. Jestem tak samo zmęczona, jakby Krzyska nie bylo, bo dzieci i tak ze wszystkim zwracaja się do mnie nie do niego. Są przyzwyczajone i ciezko wymagac od nich innych reakcji. Teraz zaczal sie etap kiedy wszystkim nacieszylismy się i zaczyna nam takie tempo przeszkadzac. 3 dni jeszcze… akurat tyle, żeby nie doszło do ogromnego spiecia, a jednoczesnie żebysmy wszyscy chcieli powrotu Krzyska do Irlandii… Tak powrotu nie wyjazdu… Powrotu do normalności i codziennosci
Dodaj komentarz