Ucieczka
Pogoda mnie przygnębia. Niedawno byłam na wyjeździe służbowym. 4 wspaniałe dni. Było niesamowicie. Czułam się z 10 lat młodsza, pracą zajmowałam się niewiele, flirtowałam, piłam, tańczyłam i czułam się jak singielka na wakacjach. Jakże cudnie nie mieć kul u nogi. Moja próżność jest ogromna. Chcę spokoju i niezależności. Nie za 10 lat. Chcę go teraz, żeby móc jeszcze zaznać szaleństwa i poczuć, że żyję. Do domu wróciłam z naładowanymi akumulatorami, które rozładowały się automatycznie po przekroczeniu progu mojego domu. dzieci rzuciły mi się na szyję, a ja modliłam się, żeby przestały paplać i poszły spać. Kocham je, ale inaczej nie umiem. Podła matka, która nie zasługuje na dzieci. Jest tyle kobiet, które byłyby w tym lepsze. Nie nadaję się. Kolejne święta. Jakbym miała z kim i dokąd być może bym uciekła, pozostawiając dzieciom traumę i dziurę w sercu. Tak! Zrobiłabym to. Wróciłabym za parę lat i zbudowała relacje na nowo. To mój plan, którego nigdy nie zrealizuję. Już lepsze wyrzuty sumienia i myśli, które nie pokrywają się z czynami, udawanie i duchowa nieobecność niż akceptacja własnego egoistycznego „ja”. Kolejne święta, których nie chcę. Kolejna sztuczna nieudolnie tworzona atmosfera. Ciekawe, czy dzieci to czują? Ciekawe, czy ktokolwiek poza mną widzi, kim jestem naprawdę?
„Ty to masz życie” – usłyszałam dzisiaj przez telefon. Ja, niewdzięczna i niegodna.
Czytam Twoje wpisy, i czuję się niezręcznie komentując, bo jakoś nie czuje że mam prawo. Mam dzieci. Czuję niedosyt, ale nie przez nich – rodzinę, ale przez to, że w życiu mi brakuje równowagi. Harmonii między czasem dla innych i dla siebie, własną realizacją, pasją. Te chore czasy narzucają nam mega wysoko poprzeczkę. Mówiło się kiedyś że rodzica zadaniem jest sprawić że dzieci przeżyją, potem w kolejnym pokoleniu, rodzic miał dzieci wychować na ludzi, a nam do tego dokłada się odpowiedzialność za ich poczucie szczęścia. Mnie ogromnie spodobała się wypowiedz Szumowskiej na temat macierzyństwa – jest gdzieś na YT. Mam… Czytaj więcej »
Jezu, mogłabym to sama napisać. Każde zdanie. A żeby było smiesznie, też wróciłam (wczoraj) z kilkudniowego wyjazdu! Gdzie śmiałam się do rozpuku! Aż mnie brzuch bolał. Akumulatory rozładowały mi się tak samo, jak u Ciebie: po przekroczeniu progu domu. Nie chcę się oceniać, robiłam to tyle razy. Że podła, że pusta, że niedojrzała, że niewdzięczna. Po prostu tak czuję. Nie mam na to wpływu. Jeśli jesteśmy najgorsze na świecie, to jest nas chociaż dwie 😉
Boże, jak to dobrze, że nie ja jedna. Myślisz, że można z tym żyć i sie nie obwiniać? Jak w takim razie ma wyglądać nasze życie? Czekanie na krotkie chwile szczęścia? Też nie chcę sie biczować za swoje uczucia, ale w czasach, kiedy matka ma być jak stale uśmiechnięty spełniajacy się w każdej dziedzinie cyborg…po prostu nie umiem.
Nie wiem, u mnie tak to wygląda: czekanie na krótkie chwile szczęscia, które jakoś dziwnie nigdy nie wiążą się z domem i rodziną. Nie wiem, co na to poradzić. Może tylko trzeba się starać tak to zorganizować, żeby tych chwil było możliwie jak najwięcej? Nic innego nie przychodzi mi do głowy…