Umarł mój ojciec
Tuż po święcie zmarłych. Wstałam rano, jak zwykle zrobiłam mu śniadanie, jak zwykle z niechęcią miałam wejść do tego śmierdzącego pokoju. Weszłam i powiedziałam na wstępie coś niemiłego, bo nie chciało mi się znów go dobudzać i przekonywać do wzięcia leków. Olałam go, wyszłam, umyłam jeszcze głowę. Myślałam, że śpi. Po około godzinie wróciłam go opieprzyć. Leżał na boku, jakby spał. Zaczęłam nim potrząsać, potem na niego krzyczeć. Odsłoniłam kołdrę, leżał zasikany. Nie był zimny, ale się nie ruszał. Jak dotarło do mnie, że nie żyję od razu się odsunęłam i uciekłam do kuchni. Zadzwoniłam po pogotowie. Bałam się być z nim sama w tym mieszkaniu. Nie czułam żalu, tylko ogromny strach, że jestem sama w domu z trupem.