usprawiedliwienie
Cieszę się, że już wrzesień. Dziewczynki odstawione do szkoły, ja spokojnie mogę robić to czego najmniej nie lubię. Miałam przeprawę z rodziną, jaka to jestem dziwną matką, że moje dzieci nie będą chodzić na relogię od tego roku. Stwierdziłam, że nie będziemy bawić się w świętych i religie odpuszczamy. Miała być etyka, ale dyrektorka szkoły zaznaczyła, że pewnie nie uzbiera się tyle dzieci, żeby ją zorganizować. Co z moimi dziećmi w czasie zajęć religii? Świetlica.
Nie potrafię być inna matką. Nie lubię spędzać czasu z moja rodziną. Cholernie mnie to nudzi i na usta cisną się same sarkstyczne i przesmiewcze słowa. Wydaje mi się, że to był błąd. To całe paplanie o instynkcie macierzyńskiem lub jego braku pogrążało mnie w wyrzutach sumienia i wielkiej chandrze. Nie każdy musi mieć rodzinę i nie każdej kobiecie do szczęćia są dzieci. Ja mam i nie wiem co z nimi robić. Nie jest to dla mnie błogosławieństwo tylko kula u nogi. Może jak dorosną, będzie łatwiej, lepiej. Tak, grzeszę, ale wydaje mi się, ze tacy ludzie jak ja nie powinni mieć dzieci. jak to się w takim razie stało, że zostałam matką? I to 2 razy??? Kiedyś będę wdzięczna za moje dzieci i będę miała cholerne wyrzuty o to, że ja byłam zła a one mnie pielęgnują. Albo jest druga wersja. Powinny kopnać mnie w dupsko i olać na starość, wtedy dostałabym za swoje. Podobno dzieciaki są jak puste naczynia w ktore trzeba wlac miłość i uczucia, aby potem móc cos dostać… Mam wrażenie, że te 2 naczynia napełnił ktos inny i nigdy nie będę miała prawa uznać, że to moja zasługa. Powrót do pracy jest zbawienny. Wychodzić z domu pod niby ważnym pretekstem -„pracy”… „mamusia MUS do pracy”. Wychodzę z domu i czuje mega luz, że udało mi się uciec i jestem usprawiedliwiona.
Dokładnie to samo mogłabym napisać o sobie. Słowo w słowo.