Kilka bardzo miłych rozmów w pracy. Lubię ludzi.Podziękowano mi za pomoc przy czymś, była ona niewielka, ale okazało się, że jednak przydatna. Rozmawiałam długo z przyjaciółką, która ma problem z synem i chyba byłam wsparciem. Udało mi się przestać myśleć tylko o sobie.Moja córka znalazła coś ważnego dla siebie, czego szukała i była bardzo zadowolona. Widziałam się z przyjaciółmi z dawnych lat chwilę, było to fajne spotkanie. Dobrze było widzieć ich. Mój kot zjadł wreszcie karmę, która w rankingu nie jest na samym dnie, a kilka oczek wyżej. Bałam...
Są rzeczy, za które jestem wdzięczna. Postaram się o nich pamiętać. Jestem zdrowa i w dobrej formie fizycznej. Mam stałą pracę i zarabiam powyżej średniej krajowej. Mam kilku przyjaciół. Mam faceta, który jest przy mnie w mojej trudnej sytuacji i nie zostawia mnie, nie dystansuje się. Wydaje mi się, że go nawet kocham. Moi rodzice żyją i mam w nich wsparcie. Moje córki są zdrowe i mają dobrze poukładane w głowie.Chcę mieć siłę pokazać im, że z najgorszej dupy da się wyjść, że można wstać i dawać z siebie jak najwięcej nawet, gdy pozornie...
Trochę ironicznie. Trochę ku przestrodze. Zmarnowałam życie. Mam 49 lat. Nie mam nic. Uroda się skończyła. Młodość. I możliwości. I wszelkie myślenie, co kiedyś się przytrafi. Nie ma kiedyś. Jest teraz. Rok temu odeszłam od męża, wynajęłam mieszkanie. Początkowo euforia, nadzieja. Że coś wymyślę, że wszystko się poukłada. Nierealny optymizm. Myślenie magiczne. Minął rok. Przyszła smutna refleksja. Nie mam nic, żyję w biedzie. Nie jestem młoda. Nie mam pomysłu, co dalej. Nie mam ani dla siebie, ani dla córek. Patrzę i widzę teraz, jak ważny jest...
Dzwonisz prawie codziennie. Rozmawiamy godzinami. Na często intymne tematy. Chcesz się spotykać, czasem kilka razy w tygodniu. Piszesz i mówisz rzeczy takie, jak "Chciałem Cię usłyszeć", "Czuję z Tobą bliskość", "Mógłbym z Tobą rozmawiać godzinami". Proponujesz wspólne wyjazdy. Staram się rozumieć, że chodzi o przyjaźń, wiem, że w tym czasie jesteś lub bywasz związany z kobietą. Ale to jednak jest dla mnie za bardzo intensywne jak na platoniczną znajomość. Bo taki status mamy i nic nie wiem o tym, żebyś chciał to zmienić. Jestem sama i jest mi z tym ok. Nie...
Mam 48 lat. Tydzień temu wyprowadziłam się z domu do wynajętego mieszkania. Po 20 latach małżeństwa. Czuję się trochę jak małolata, która zwiała z domu. A trochę jakbym była na haju. Jednak gdzieś czai się lęk. Jakby miała dopaść mnie kara boska. Dziś dzień beztroski. Kolega był na herbacie, potem spacer z koleżanką. Niedługo przyjdzie córka. Gdyby nie ten lęk przed karą byłoby całkiem miło, a nawet błogo. Ale on jest. We mnie jakiś strażnik - belfer skrzyżowany z matką, sędzią i policjantem, który mówi "nie masz prawa, to co robisz, to egoizm,...
Wiele dobrego mnie spotkało w tym roku. Udało mi się zmienić pracę, której nienawidziłam na taką, którą lubię. Odszedł mi wielki stres. Zaczęłam interesować się rzeczami, które nie interesowały mnie wcześniej, zdobywać nowe doświadczenie. Obcuję z mądrymi i ciekawymi ludźmi. Rozpoczęłam intensywną pracę nad rozwojem duchowym i choć nie zawsze jest różowo, to pewien progres jest. Uczę się więcej dawać od siebie, żyć uczciwie i pracować nad egoizmem. W miesiącach czerwiec-sierpień miałam wspaniały czas. Towarzyszyła mi pogoda ducha i...
No i nie widzimy się, nie słyszymy, nie piszemy. Gdzieś tam tli się we mnie nadzieja pensjonarki, że on cierpi katusze, wije się i szarpie ze sobą, czy by nie zawalczyć o mnie, bo również poczuł coś wyjątkowego i niezwykłego. Once in a lifetime. Rozmarzam się i rozlewam jak wosk. Jednocześnie wiem, że tak nie będzie. Wiem też, że odcięcie się to najlepsze, co mogłam zrobić. I że jeśli nie będę go widywać, to w końcu przejdzie. Choć na razie jest mi szaroburo i pusto. Ale wiem, że tej pustki, którą noszę w sobie, tego potężnego ssania nie może...
Zespułam, bo: Wiedziałam, że się zepsuje i chciałam mieć to za sobą Nigdy nie przytrafiło mi się nic takiego i nie potrafiłam normalnie funkcjonować Czułam się totalnie bezsilna i zależna od tego i chciałam podjąć jakieś działanie, decyzję zamiast poddać się biernie biegowi wydarzeń i temu, co to ze mną robi Bo jestem bezradna wobec takich uczuć Bo zaczęłam coraz bardziej tęsknić i łaknąć kontaktu i bałam się, że będę nachalna i spotka mnie odrzucenie Czy żałuję? Tak, bo straciłam napęd do życia i haj. Zamiast tego jest...
Czemu to musi tak boleć. Jakby ktoś tępą żyletką kroił mi serce. Jest mi wszystko jedno, leżę pod kocem i łzy mi lecą. Nie poszłam do pracy. Nie obchodzi mnie nic. Ledwo kojarzę, że mam jakieś dzieci. Życie miało kolory, teraz jest szare. Wiem, to banał. Mam 46 lat, a głód miłości jest tak silny, że wszystko inne jest bez znaczenia. Tym razem było to silniejsze niż kiedykolwiek, zmiotło mnie z powierzchni ziemi. Ku przestrodze: wcale nie kocha się w tym wieku mniej niż będąc nastolatkiem. Mam ochotę się ciąć i słuchać smutnej muzyki. Jednocześnie...
Wszystko nieprawda. Chciałam, żeby był koniec. Żeby przeszło. Żeby przestał być ważny. Żeby zniknął z mojej głowy i serca. Ale tak nie jest. To chyba miłość. Kiedy z nim jestem kręci mi się w głowie. Czuję, że to byłoby coś wyjątkowego. Innego niż wszystko. On jest szczery, mądry, dojrzały. Ma klasę. Nie tknie mnie nawet patykiem, bo jestem mężatką. To nie jest taki koleś, który romansuje z mężatkami. Chciałabym, żeby mnie pokochał. I chciałabym mieć odwagę, żeby wyjść z tego mojego ciepłego gówienka i być z nim. Prawdziwie, nie na pół...