Wieczne potepienie. Bede potepiac siebie sama. Do smierci.
Nie będzie wierszyka. Dzis mialam kiepski dzien. Zastanawiam sie, ile w tym, gdzie aktualnie jestem przypadków, a ile mojej inicjatywy lub jej braku. Narzekam, a zycie mnie niesie jak woda lisc, ktory zrzucilo drzewo. Myślę, celebruje cierpienie i nie zmieniam niczego. Tak jest latwiej, przynajmniej w tej chwili. W dluzszej perspektywie skazuję się na potępienie.
Nie dbam o nic. Nawet o polskie znaki. Sen nie przychodzi wcale.
Dodaj komentarz