winię się ciagle za swoja decyzje , moze ja nie nadaje sie na matke?
Dziewczynki mimo, że duże (1 i 2 klasa podstawówki) cały czas wieszają mi się na szyi i zachowują jak małe dzidzie. Może mają jakiś deficyt przeze mnie? Maż także pracuje, ale na nim się tak nie wieszają i go nie męczą. Kiedy przychodze do domu nie mam chwili samotności. One za mną tęsknią – ja wiem o tym, ale czemu ja nie tęsknię za nimi? Czemu wszystko co robię jest takie wyuczone i bez uczuć. Odbębniam wszystko co wiąże się z obowiązkami domowymi i rodziną. Wiem, że trzeba przytulić, wiem kiedy musze pocieszyć, potrafie mówić to, co trzeba, ale to nie wypływa ze mnie. Udaję. Jestem okropną bezuczuciową kobietą, która gra, udaje na potrzeby stworzonej przez siebie rodziny. Czy ja mam ochotę przytulać? Nie mam, ale przytulam. Czy mam ochotę głaskać i opowiadać głupie historie na dobranoc? Nie mam, ale opowiadam. Czy chce mi się po raz 80 w ciągu zakkupów reagować na „MAMO ZOOOBACZ!!!” Nie chce mi się ale reaguję. I wszystko robię wbrew sobie, bo wiem, że tak trzeba, że tak powinnam, pomimo, że żadna z tych czynności nie wypływa z mojego serca. A jak juz zrobię coś, co wypływa (taka rzeczą byl kilka lat temu powrót do pracy) to dręczą mnie wyrzuty sumienia o przewielkiej skali.
Dodaj komentarz