Wrócił na chwilę
Wrócił. Mrok się rozproszył. Znów się starałam. Dwa dni chciało mi się żyć.
Mowił, że musi sprawdzić, czy to na pewno koniec. Sprawdzał 6 razy…
W wannie, w kuchni, w samochodzie i w szarej pościeli w niebieskie pióra…
Byłam pełna nadzieji. A jednak nie…
Nie sprostałam.
Może to przez to, że mój język jest zbyt nieśmiały?
Może jestem zerem? Nie kandydatką na żonę? Może będę gnić dalej. Sama. A może czas się poświęcić? Ja nic z siebie nie mam…
Wiem jak to jest cały czas „się starać”, zabiegać, czyć się nie dość dobra. Tylko z drugiej strony czy oni się starają być dość dobrzy dla nas? Czy on pomyślał jak sprawić żebyś ty się poczuła dobrze, jak sprostać twoim wymaganiom?