Wrócił syn…i dobry nastrój też
Chłop jak dąb, a ja go traktuję jak dzieciaka. Gdy zobaczyłam go po tak długim okresie rozłąki nie umiałam trzymać emocji na wodzy i łzy same płynęły mi po policzkach. „Obciachowa stara” – pewnie tak nazwałby mnie przy kolegach.. na szczęście kolegów nie było. ja wiem, że przesadzam, nic na to nie poradzę. Robię obiadki, jak typowa kura domowa, dwudaniowe i rozkoszuje się komplementami, że nie ma jak obiad u mamy. Jak dobrze czuć się potrzebną. Wojtek dzwonił jeszcze kilka razy, ale go olałam. Było mi z tym rozkosznie. Roboty mam w brud, ale postanowiłam chwilowo strzec domowego ogniska i nie zwracać uwagi na nic innego. Co ja zrobię jak ten chłopak się wyprowadzi???