wróciłam na terapię
Znalazłam przemiła kobietę. Minus był taki, że wszystko musiałam opowiadać od nowa. Niestety nie odwazyłam się zadzwonić do psycholożki do której chodziłam. Palenie za sobą mostów jest głupie i raczej nie powtórzę tego błędu. Dzisiaj siedzimy z Zosią w domu. Może później skoczymy na lody. W weekend mamy jechać do energylandii. Przeraża mnie podróż, ale czego się nie robi dla dzieci. Najwyżej będę się wlec za jakąś ciężarówką, żeby nie wyprzedzać.
Na terapii poruszyłam problem starości, samotności, poświęcenia i tego co dla mnie najważniejsze. Doszłam do wniosku, że nie mogę wymagać od kogoś szczerej miłości w stosunku do mojej córki, tak na wejściu. Tak samo zresztą jak do siebie. To uczucie ma się rozwijać. Mamy być pokochane obie równocześnie, stopniowo.
Nie chcę być sama do końca…
Widzę też błąd jaki popełniłam z córką. Ona traktuje mnie trochę jak dziecko. Pociesza, przytula, a ja nieświadomie zrzuciłam na nią ciężar swoich trudności i obarczyłam „opiekowaniem się biedną mamusią”. Nie tego dla niej chciałam. Czas wziąć się w garść!
Dodaj komentarz