Wstyd, hańba. Nie da się odciąć od przeszłości.
Po urodzeniu dzieci zaczęło przeszkadzać mi to, co do tej pory wydawało się pociągające. Nie rozumiałam jak można żyć tak z dnia na dzień, bez ambicji i nie dbając o przyszłość. Rodzice nauczyli mnie, że do spełnionego życia nie wystarczające są:kanapa, telewizja, sex i przygłupi ludzie. Zmieniły mi się priorytety, ale było za późno. Myślałam, że nie da się nic zrobić. Byłam z tym wszystkim sama, kompletnie zależna od nieudacznika, który uwiódł mało wymagającą zbuntowaną gówniarę. Tak myślałam. Wiedziałam, że lepsze jest przyznanie się do błędu, powrót do rodziców i błaganie o pomoc. Wiem, że by mnie nie odtrącili. To byłoby lepsze dla moich dzieci. Nie zrobiłam jednak tego, co dla nich najlepsze, ale co najwygodniejsze dla mnie. Byłam kompletnie uzależniona od tego człowieka. Był moim pierwszym mężczyzna, potrafił doprowadzić mnie do ekstazy. Ot prostak, ale doskonale wiedział, który guzik wcisnął. Wiedziałam, że mnie zdradza. Wybaczałam za każdym razem i pozwalałam mu na wszystko. Po dwóch ciążach nie wyglądałam już jak licealistka, którą poznał. Nie miałam kasy, żeby o siebie dbać, sama obcinałam włosy. Wyglądałam tanio, tandetnie…fatalnie. Nie sądziłam, że jestem warta więcej. Bałam się, że już nigdy nie poczuję się pożądana, że już nigdy nikt nie będzie chciał dotykać mnie w taki sposób. No i trwałam tak dla siebie.
Szczytem upokorzenia była dla mnie chwila, kiedy mój partner przyprowadził do domu koleżankę. Mówi, że chce być uczciwy, że mnie kocha, ale ma swoje fantazje i marzenia. Chciałam żeby był szczęśliwy. Potem byli jego koledzy. Patologia, która miała miejsce w naszym domu była podtrzymywana przez moją potrzebę akceptacji. Czułam, że nie chcę, a jednocześnie nie widziałam możliwości sprzeciwienia się. A przecież mogłam. Wszystko to było dla mnie tak obrzydliwe i powodowało tak ogromne poczucie winy, że nie umiałam funkcjonować. Potem zorientowałam się co jest grane. Stałam się dla niego zwykłym towarem. A kosztowałam grosze. Kiedy się dowiedziałam wpadłam w furię. Była to zwykła prostytucja. Potem było mi wszystko jedno. Nie mogłam cofnąć czasu, a był to jakiś sposób na życie. Na szczęście do czasu. Kolejna ciąża dała mi do myślenia. P. dalej przyprowadzał kolegów, ale ja już nie mogłam. Chciałam bez skrupułów całować swoje dzieci, przytulać je i nie myśleć o tym, co przed chwilą robiono z moim ciałem. I co ja robiłam. Nie dawałam rady. Popadłam w bardzo dziwny stan. Cały czas płakałam, nie dawałam sobie rady z dziećmi, nie mogłam normalnie żyć. Stałam się niepotrzebna. Poroniłam. Kiedy wróciłam ze spzitala moje dzieci były tak zaniedbane, że nie potrafiłam sobie tego darować. Pod nieobecność P. spakowałam jedną torbę i pojechałam do rodziców. Nie było nikogo w domu. Stałam pod drzwiami 3 godziny, a gdy wróciła moja mama przeżyłam szok. Zadbana, zupełnie inna niż ja. Zupełnie inna niż ją pamiętałam. Wydawała mi się taka dostojna i obca. Zaczęła płakać. A potem moje życie znów zaczęło się zmieniać.
Jestem jej wdzięczna za to, że mimo całego zła, które jej wyrządziłam przyjęła mnie z powrotem. Podczas pięciu lat. Zadzwoniłam do niej może 3-4 razy i napisałam jeden bardzo niesprawiedliwy list. Tak wyglądała w skrócie moja przeszłość. Chodzi za mną i nie pozwala mi normalnie żyć. Czasami boję się, że ktoś z tych ludzi mnie rozpozna. A ja chcę się odciąć od przeszłości. Teraz jestem kimś innym. Chciałabym wymazać przeszłość, albo usunąć sobie pamięć. Tak byłoby o wiele łatwiej żyć.