Wszystko, co piekne kiedyś się kończy…
Ogólnie kończy się wszystko: piękne i brzydkie i takie sobie. I przeplata między sobą czasem chaotycznie, a czasem jak sinusoida. Czasem odstępy między poszczególnymi wydarzeniami są duże, czasem małe, ale z wszystkiego da się zrobić schemat. Z całego życia. Pisze dzisiaj do Was, bo rozsadza mnie od środka. Nie mam z kim porozmawiać. Właściwie cały prowadzony tutaj pamiętnik to przekrój mojego życia. Najpierw babranie się szambie z matką alkoholiczką przez prawie 40 lat, a potem wyzwolenie na które nie widziałam szans. Łączę to z pisaniem. To tutaj naładowałam akumulator i zyskałam siłę, by zmienić życie. Zmieniłam. Minęły miesiące, chyba nawet lata… i szczerze musze przyznać, że koszmary przeszłości sa jak bumerang. Nie byłam w stanie poradzić sobie z nimi raz na zawsze, nie był sobie w stanie poradzić z nimi psychiatra, psycholog, coach. Nie był nowy cudowny mąż, którego przerosło to, jak strasznie jestem popieprzona. Unika mnie, oddala się, przemilcza moje demony, zostawia z nimi samą. A ja tak bardzo się boję. Zostaję z nów sama, jestem wariatką, irracjonalnie patrzącą na świat, ze zmiennymi nastrojami. Niestabilna i beznadziejna. Nie mam siły.
Nie przestawaj pisać !!! odezwij się