Wypić i przegryźć czekoladą
Siedzę dzisiaj sama. Sama czy z nim, różnica niewielka. Poszedł na spotkanie kumpli z liceum. Spokojnie mogę się napić. Dzisiaj rum&cola. Rum najlepszy. Cola dietetyczna. Sączę, maluję, znów gadałam przez telefon, ale tym razem nie ja dzwoniłam. Byłam ostrożniejsza niż ostatnio. Rozmowa mniej się kleiła. Może zadzwoniła, bo znów chciała posłuchać? Miała pewnie nadzieję, ze znów poużalam się nad swoim marnym losem, a ona będzie mogła poczuć się lepiej przy kimś takim? Wszystko jedno, poszło szybko. Wolę napisać tutaj. Wkładając rano stanik dostrzegłam ile zmarszczek jest na mojej szyi i jak beznadziejnie wyglądam w bieliźnie. Postanowiłam narysować ołówkami postarzałą kobietę. Samotną, pustą, która wspina się na drzewo w samych majtkach. Już kończę. Obrazek jest ciekawy. W poniedziałek oddam do oprawienia. Dowiadywałam się o stronę internetową, koszty ogromne, jeśli chciałabym robić u profesjonalnej firmy. Może lepiej na początku z fb? Mniejszy zasięg, ale zawsze jakiś początek.
Mężowi zaczyna przeszkadzać moje malowanie. Mówi, że wszystko jest upieprzone farbami i dom wygląda jak pracownia nawiedzonej artystki. Nadszarpnęłam jego cierpliwość. Nie lubi moich obrazów, mówi, że to marnowanie czasu, choć kiedyś mnie chwalił. Trudno. To samo pewnie powiedziałby o mnie. Kiedyś mnie kochał. To wszystko przemija zawsze, czy tylko wtedy, gdy się zaniedba zbyt wielką pychą i przekonaniem, że nic nie może zniszczyć czegoś tak wyjątkowego i silnego? Brednie młodych i niedoświadczonych…
Zjadłam dzisiaj dwie czekolady truskawkowe wedla. Uwielbiam je. Potem mam wyrzuty sumienia większe niż po alkoholu. Poćwiczyć? Żeby spalić takie dwie czekolady ile musiałabym ćwiczyć? 2 godziny? EEE, nie zamierzam ćwiczyć, nie mam dla kogo. Dla siebie wolę wypić i przegryźć czekoladą.
Dziś dodatkowy cios. Córka zadzwoniła do nas. Rozmawiała z mężem. Mnie nie poprosiła do telefonu.