Wytrzymałam 3 lata
Nie liczyłam dni, bo nigdy nie zakładałam, że kiedykolwiek napiję się znowu. Nie wytrzymałam. Sięgnęłam po dziennik, żeby pisać, ale nie dałam rady. Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i podglądają o czym piszę. Żeby spokojnie przeląc tu swoje myśli muszę być sama. Zaczynałam wiele razy, bo przynosi mi to ogromna ulgę. To moja grupa wsparcia. Mogę pisać, wiem, że moje zwierzenia docierają do innych. Mam jednocześnie komfort anonimowości. Nie wstydzę się, nie muszę opowiadać okrojonej wersji. Nie zależy mi na tym, co ktoś o mnie pomyśli. Ale żeby pisać muszę mieć spokój i nikogo za plecami. Mąż śpi po ciężkim dniu ze mną.
Nie umiałam poradzić sobie z wyrzutami sumienia. Kolejna rozmowa z synem i synową skończyła się wypominaniem mojego alkoholizmu i wyrzutami odnośnie pracy. A ja nie chcę zawodzić swoich pacjentów tylko dlatego, żeby mogli spędzać czas razem, bez dzieci. Znów wyrzuty, że nie tak robią inne babcie. I moja siostra, która przy każdej sposobności wypomina mi to, co dla mnie zrobiła (podkreślając jednocześnie moje deficyty). Jednocześnie dla zaznaczenia mojej nieprzydatności zaoferowała swoją pomoc synowi. Ona zostanie, ona się zaopiekuje i z nawiązką zrekompensuje dzieciom brak chętnej do wykorzystywania babci.
To wszystko miało miejsce wczoraj. Musiałam pracować. Nie, właściwie to nie musiałam. Ja chciałam. Czuje się zobowiązana, a odwołanie wizyty to brak szacunku dla moich pacjentów. Czemu tak trudno im to zrozumieć? Ile jeszcze będą nawiązywać do mojego alkoholizmu i moich błędów? Teraz dałam im powód. Trzy lata… Nie dałam rady. Do leków mam łatwy dostęp. Być może dlatego nie są tak atrakcyjne, jak zakazany owoc. Dziś zakazany owoc smakował najpierw wyrzutami sumienia. Potem zmieniał smak: ukojenie, ulga, spokój, przyjemność, spadek nastroju, i znów wyrzuty sumienia i żal do siebie… Porażka. Na koniec smakował porażką i goryczą. Nikt nie może się dowiedzieć. Nie powtórzę tego. Wolę leki. Bardziej akceptowalne I nikt nie będzie wypominał brania ich. Może nawet nikt się nie domyśli.
Po wypiciu wstałam pobudzona i nie mogę zasnąć. Pierwsza myśl: sięgnąć znów po alkohol, żeby sen zmorzył moje powieki szybciej. Nie, nie mogę. Wylałam. Wszystko. Butelkę zawinęłam w papierowe ręczniki i włożyłam do pudełka po płatkach, a potem do kosza. Nikt nie zauważył. To się nie stało. Nie piję od trzech lat.