Z deszczu pod rynne?

22:37
27.07.2018

To dobry człowiek, ale ja z uwagi na swoje przykre doświadczenia cały czas myślę, że w końcu też mnie uderzy. Robię wiele rzeczy tylko dlatego, bo boję się jego reakcji, choć nigdy nie dał mi powodu bym myślała, że mnie uderzy. Najgorsze, że to że praktycznie się nie sprzeciwiam ze strachu, z obawy…dlatego bo nie chcę konfrontacji. Kłócimy się bardzo rzadko, głównie dlatego, bo ciągle ustępuję. Nie jest mi z tym dobrze, ale przynajmniej nie ma awantur. Nie lubię tego, ale nie chcę żeby córka widziała kłótnie i spory. Co widzi w zamian? Czego ją uczę? Uległości i pokory wobec mężczyzn? Nie tego chciałam 🙁

Przed chwila oglądaliśmy zaćmienie księżyca. Bardzo chciałam wyjśc wcześniej, posiedzieć na trawie i po prostu patrzeć na księżyc. Wyszłam kiedy księzyc już był w zaćmieniu, bo mąż tak chciał. Chciał wyjśc dokładnie 21.30. Kiedy się sprzeciwiłam i powiedziałam, że z córką pójdziemy wczesniej, a on niech do nas dojdzie, stwierdził, że nie będziemy same chodzić po nocy. Poszliśmy tak jak chciał…Moje argumenty z reguły są obśmiewane i sprowadzane do czegoś małego i nieważnego. Nauczyłam się z tym żyć, ale nie lubię swojego życia.

Jak o tym piszę zauważam pewne podobieństwo do mojego związku nr 1. W tym nie ma co prawda przemocy fizycznej, ale cały czas czuję się osaczona i kontrolowana. Z deszczu pod rynnę? Aż tak chyba nie, ale…

Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz