Z notatek w telefonie

00:07
18.07.2022

To nie jest kwestia że spędzam za dużo czasu na fb albo patrzę na niewłaściwe rzeczy. Na IG też mam sporo fajnych ciekawych profili. Mój problem z ładnymi laskami jest taki że się porównuję, że chciałabym być też taka, że im zazdroszczę. A to się bierze z mojego poczucia własnej wartości. Jeśli źle się czuję sama ze sobą, nie pomoże mi przeglądanie tych profili. Jak nauczyć się zdrowego podejścia do kobiet? Oto pytanie zagadka dla mnie. A co ze mną i moimi kompleksami? Rozwiązania są dwa. Najlepsze to akceptacja. Tylko że próba tej akceptacji wiąże się z wieloma negatywnymi uczuciami. Do tego dochodzi też lęk że facet ogląda się za innymi, że będzie flirtował, podrywał, że nie będzie wierny, że jestem niewystarczająca (choć w środku mam poczucie że dużo z siebie daję i zasługuję też na dobro). I wręcz czasem autosabotuję. A czuję niechęć czy wręcz nienawiść, podszytą oczywiście zazdrością, do dziewczyn/kobiet gdziekolwiek nie jestem. Odkąd on mi powiedział, co go kręci, ubrania, stukot obcasów, zakolanówki rajstopy sukienki itd, patrzę na takie osoby sama, wpadają automatycznie w moje oko i automatycznie łapią mnie złe emocje, że ja taka nie jestem i tak nie wyglądam. A chyba nie o to chodzi, żebym robiła coś wbrew sobie, wbrew sobie ubierała i zachowywała się w określony sposób… Ale w takim razie dlaczego on jest ze mną? Pozbywa się szansy na prawdziwe szczęście, na spełnienie swoich marzeń i potrzeb. Przy okazji skazując mnie na wieczne podskórne uczucie że on patrzy, ogląda, pisze, trzepie sobie do innych. Że może skoczy w bok. Że może odejdzie do innej, ale będzie ze mną dopóki nie będzie miał pewności że ta druga na pewno go chce.

Więc nieumiejętność akceptacji tego jak wygląda ten świat, jacy są ludzie. Czy faktycznie w związku z tym powinnam być sama? Czy sama będę szczęśliwsza?

 

I to porównywanie się. Nie jestem brzydka… Tylko czasem jak w konkretnych sytuacjach widzę moją twarz w lustrze czy na zdjęciu… Z nią mam największy problem i mam wrażenie, że nic się nie zmieni dopóki czegoś z nią nie zrobię…

 

Ale nie mogę się zawziąć. Raz że na wszystko są potrzebne pieniądze. Dwa, że jest presja na pracę. Nie umiem takich rzeczy ze sobą godzić. Praca, i rozwijanie siebie czy dbanie o siebie w innych aspektach takich jak zabiegi, czy sport…

 

Najgorsze jest to, że najchętniej znalazłabym jedną osobę, która postanowiłaby mi pomóc, zainwestować we mnie, jakkolwiek to brzmi. Pomogłaby mi stanąć na nogi. Nabrać pewności siebie. Stać się taką, jaka mogłabym być. Ale to przecież chyba nierealne, no i oczywiście to zrzucenie z siebie odpowiedzialności… Czy jestem dużym niezaradnym dzieckiem? Może i tak…

 

Skąd wziąć tak dużą kasę? Chciałabym naprawić twarz, naprawić zęby i powiększyć piersi… Wyeliminować owłosienie, bo mnie wkurza ciągłe golenie…

 

A co wynika z tego co właśnie napisałam? Nieakceptacja aspektów związanych z własną płcią. To golenie, te piersi… To wszystko zasługa mediów, społecznej nagonki… Ale już w podstawówce miałam z tym problem, że jestem taka płaska, i już w podstawówce miałam nadmierne owłosienie… Przecież nieraz jak byłam mała myślałam o tym że chciałabym być facetem, myślałam nawet że ojciec wolał mieć syna (tłumaczyłam tak sobie jego brak zaangażowania i brak okazywania zainteresowania i uczuć).

Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz