zaczęło się

20:46
27.09.2018

Mnie w zasadzie teraz nic nie doskwiera, jakoś mi się żyje. Jest całkiem ok. Ale od kilku dni jazdę ma moja luba. Zaczęło się niewinnie, bo euforią związaną ze ślubem. Kiedy emocje powoli zaczęły opadać, jej nastrój też zjeżdża w dół. Masakra. Czuję się winny. Po cholera dwójce takich niestabilnych ludzi ślub? Kiepsko z nią od 3 dni nie chce wychodzić z domu. Najpierw stwierdziła, że tego nie ogarnie, potem że nie da rady być żoną. No i tak poleciało: nie da rady być matką, jest za gruba i czuje do siebie wstręt. zaczęły się wymioty i odchudzanie. U niej jest wszystko na raz, stały repertuar o byciu obrzydliwą, głupią…no i teraz jeszcze doszło, że jak żona…tzn ze stara. Pojawił się problem przemijania i tu dochodzimy do śmierci z którą ma największy problem. Staram się jej pomóc, wczoraj zawiozłem ją do psychiatry, bo wiem, że nie ma na co czekać. Zanim leki zaczną działać przesiedzi trochę w domu. Jak ja „trafi” to trzyma tak około 2 tg…potem jak ręką odjął. Znam ten ból bo moja głowa funkcjonuje bardzo podobnie. Kiedy luba dostaje jazdy, ja trzymam się jeszcze lepiej. Czuję wtedy, że muszę być zmobilizowany i gotowy do pomocy, że teraz nie czas żeby pozwolić sobie na jazdę… Wiem, że jak jej się poprawi, to we mnie skumulowane emocje i ta cholerna gotowość i mobilizacja ewoluują w złym kierunku. Na szczęście się wymieniamy. Gorzej, jak kiedyś będą to miały znosić dzieci.

1
Dodaj komentarz

Zaloguj się i dodaj komentarz
najnowszy najstarszy oceniany
Bridget

Dobrze, że ona ma w Tobie oparcie. To bardzo wiele znaczy.