Zalosne
Probuje ciagle cos napisac ale albo zapominam w trakcie pisania, zawieszam sie i mnie wylogowuje…albo gmeram tutaj i przestawiam wszystko. Poprzesuwalam swoje wpisy, nic teraz nie ma sensu i chronologii. Wezme sie za to bo balagan tutaj swietnie pokazuje metlik w mojej glowie. Dowiedzialam sie ze maz spotyka sie z jakas kobieta, ktora poznal rok temu. Cios. Dzieci obrazone, nie chca z nim gadac. Ja musze. Rozwod to jedyne wyjscie. Byle hak najszybciej i z korzysciami dla mnie. To okropne, ze przez rok niczego nie podejrzeealam. Naprawde. NICZEGO. Nie bylo jakos rewelacyjnie, bylo bylejak…ale myslalam ze l u ludzi w naszym wieku to normalne. Chyba najbardziej zla jestem ze w tym czasie sypial z nami obiema. Dla mnie to po prostu oblesne. Jakby bez mojej zgody kazal mi sie wymieniac plynami ustrojowymi z kims innym. Niewazne. Zrobilam sobie badania krwi. Nie chce byc niczym zarazona a na forum przeczytalam ze tak powinnam zrobic dla swojego spokoju. Jak mi cos wyjdzie to go chyba udusze. Przyzwyczajam sie do sytuacji w domu. Jest pusto, ale jakos tak bez spiny i po mojemu. Moze nawet lepiej?
Przeraza mnie to, ze na starosc bede sama. Wiadomo, facet z wiekiem moze miec nawet wieksze branie a kobieta? Jak wygazowane wino musujace. Do wylania. Czy ja sobie mam szanse ulozyc jeszcze zycie jako kobieta?
Dzieci byly u psychologa. Ja tez. Nie jest zle. Chcialabym jakos przeskoczyc nadchodzace miesiace.
Dasz rade. Jeszcze znajdziesz faceta, spokojnie, nie desperuj. To głupio brzmi i trochę nie na miejscu, więc z góry przepraszam, ale zazdroszczę Ci trochę.
Dzięki. Ja wiem, co masz na myśli. Z jednej strony nie wiem czy ja chciałam z nim być do końca życia. Z drugiej wkurza mnie ze jestem ta gorsza, zdradzoną i odrzucona jak towar gorszego sortu…a z trzeciej to sie ciesze, bo nie wiem czy sama umiałabym odejść. Pewnie nie. A teraz mimo smutku, poczucia straconego czasu to liczę, ze cos jeszcze się wydarzy w moim życiu. Ale może to taki mechanizm obronny.